Duchowy immobilizer

Zdarza się, że życie samo przynosi nam najlepsze katechezy. Tak było i u nas w wigilijną noc. Kiedy cała rodzina zajęła miejsca w samochodzie, aby pojechać na Pasterkę, zaczęła mrugać kontrolka sygnalizująca odcięcie zapłonu. Kolejne próby uruchomienia silnika kończyły się niepowodzeniem. Świąteczny nastrój uleciał, zamiast tego wszyscy w panice szukali sposobu, aby ruszyć z miejsca, a północ była coraz bliżej. Część osób przesiadła się do samochodu jednego z gości, reszta wyruszyła naszym, który co prawda udało się uruchomić, ale kontrolka dalej mrugała i piszczała. Nie było wiadomo, czy po przejechaniu kilkuset metrów nie staniemy na środku drogi.

Jak się skończyła ta historia? Dojechaliśmy do kościoła, zdążyliśmy na Mszę św., a nasz kłopotliwy samochód spokorniał i na drogę powrotną uruchomił się bez żadnego problemu. Można to wszystko uznać wyłącznie za sprawę techniczną, ale można też poszukać analogii do tego, co dzieje się w naszym życiu duchowym. Czy nie jest tak, że przed podjęciem wyzwań, które mogą przesunąć nas do przodu, także doświadczamy podobnej niemocy? Zbliża się dzień rekolekcji, albo konwiwencji, a my za nic nie możemy uruchomić naszego wewnętrznego silnika. Trudności piętrzą się jedna za drugą, najchętniej byśmy machnęli ręką i dali spokój. Do tego dochodzą dolegliwości zdrowotne. Sam przez wiele lat wstawałem w dniu Obietnic wilczkowych z niespodziewaną gorączką. Kiedyś nawet w stanie ograniczonej świadomości zaśpiewałem na rozpoczęcie ceremonii „Niebieskie rozwińmy sztandary” (zamiast „błękitne”), co spowodowało pewną konsternację wśród rodziców.

Co zrobić w sytuacji, kiedy takie przeciwności wyskakują, jak diabełek z pudełka? Napisałem: „diabełek”? W przypadku samochodu nie doszukuję się udziału złego, ale w naszych wewnętrznych rozterkach – jak najbardziej. Skoro przeciwnik atakuje, trzeba walczyć. Św. Paweł wskazuje kilka elementów uzbrojenia: weźcie tarczę wiary, którą będziecie mogli zgasić wszystkie ogniste pociski złego; weźcie też przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże. Pamiętajcie też o mojej historii z wyjazdu na Pasterkę. Jesteśmy wystawiani na próbę, która może uczynić nas mocniejszymi, jeżeli się nie poddamy.

Maciej