Wypowiedzieli się na ten temat już prawie wszyscy. Dlatego wnioskuję, że spot Fundacji Mamy i Taty jednak jest celny – choć jego fanką nie jestem, z paru względów. Zdumiewa mnie natomiast zbiorowy wrzask „oni nam chcą NARZUCIĆ rodzenie dzieci!”. Nie wiem, nijakiego narzucania nie widzę. Widzę ostrzeżenie, skierowane dla tych kobiet, które aspirują do pełnej materialnej niezależności, wysokiej pozycji zawodowej i poważania w świecie, ale dziecko też chcą „kiedyś mieć”. Ostrzeżenie jest proste – możesz nie zdążyć. Nie jest to kampania skierowana do tych – jak to czarująco któraś blogerka ujęła – wykształconych suk z wielkich miast, tych, które już wszystko osiągnęły, tylko do tych wszystkich, które mówią: „jeszcze specjalizacja, jeszcze trzeci kierunek, jeszcze doktorat, jeszcze awans, jeszcze większe mieszkanie, i potem dziecko”.
Nie to, że nie chcą wcale; nie trzeba do mnie wrzeszczeć, że są takie kobiety, co nie chcą i są takie, co nie mogą. Rozumiem. Ale postawą powszechną stało się: „dziecko tak, tylko nie teraz”. Jeszcze nie teraz. I mnóstwo osób jest obrażonych, że ktoś im w tym spocie „narzuca” przesunięcie dziecka w kolejce.
I piszą w komentarzach, że ktoś im każe „strzelić sobie dziecko”, że każe „zafundować sobie dziecko”. Albo „zrobić dziecko”. Albo „rozmnożyć się”. A ja sobie myślę – dlaczego mówi się o dziecku jak o kosztownym i wątpliwego uroku gadżecie, formie potwierdzenia statusu społecznego czy materialnego? No bo, jak wiadomo, byle kto „decydować się na dziecko” nie powinien. Tylko ci wybrani, ci zamożni, wykształceni i świadomi.
Strasznie to obraźliwe dla człowieka, którym przecież to dziecko jest. Jeszcze kiedy mówią w tym tonie ludzie bezdzietni – OK, mają prawo, nie doświadczyli. Ale rodzice? Czy koniecznie trzeba utrzymywać ten zimno-ironiczny ton, żeby nie zostać oskarżoną o myślenie macicą? I o brak aspiracji?
A jeszcze do kompletu liczne deklaracje „stosuję antykoncepcję hormonalną i urodziłam dziecko/dzieci”. Świetnie, a ja znam człowieka, który pali paczkę dziennie i dożył dziewięćdziesiątki. Statystyka. Prawdopodobieństwo. Ryzyko. Palenia dotyczy, a antyków magicznie nie?
Jak mówię – nie jestem fanką tego spotu, bo jak każda kampania negatywna powoduje ostre reakcje i antagonizuje i tak skłócone społeczeństwo. Do tego pani wygląda na wiatropylną, chyba, że znaleźć sensownego mężczyzny też nie zdążyła. I wreszcie większość Polek stęknie tylko na widok wypaśnego domu, bo choćby tyrały trzy razy więcej niż obecnie, i tak do takiego standardu nie dojdą.
Ale już kiedyś o tym pisałam – bardzo często spotykam w parku czy w sklepie stare kobiety, które mi się zwierzają, że żałują – że miały dzieci mało albo nie miały ich wcale. Naprawdę, miłość nie ma ceny.
Marcelina