Facebook działa jak uniwersalny peryskop, którym można zajrzeć w życie osób dawno niewidzianych. Czasem ku radości, a czasem nie. Niedawno, wśród zdjęć z parady homoseksualistów natrafiłem na znajomą buzię. Dziewczynka, którą znałem jako malucha, dziś już nastolatka, dumnie niosła banner z postulatami tego środowiska. Na profilu FB, w polu „Wyznanie”, wpisała: „ateistka”.
Takie odkrycie daje do myślenia, bo trudno zrozumieć, jaką drogą młoda dziewczyna ze szczęśliwego domu mogła trafić do grupy radykałów, których celem jest obalenie tradycyjnego społeczeństwa i jego wartości. Czy deklarowany jako wyznanie (sic!) ateizm jest przyczyną tego stanu, czy raczej skutkiem? Co musi się stać, aby z pozycji choćby i letniego Polaka-katolika, który święci święconkę i narzeka na pazerność kleru, przejść do tych, którzy chcą burzyć kościoły? Czy wystarczy do tego jad sączony przez „Wyborczą”, która wytrwale dąży do wyprania katolików z katolicyzmu?
Wśród szkodliwych wpływów środowiska LGBT na społeczeństwo nie bez znaczenia jest kreowanie seksualnych kontekstów dla przyjaźni osób tej samej płci. To, co z natury jest aseksualne, a przez to bezpieczne i otwarte na budowanie siostrzanych i braterskich relacji, zaczyna być zagrożone kliszami zmysłowości. Wpuszczenie drugiego człowieka w swój intymny obszar zarówno w fizyczności jak i emocjach staje się obarczone ryzykiem złych intencji i nadużycia zaufania. Przypomina to sytuację z książki Wandy Półtawskiej „I boję się snów„. Podczas pobytu w niemieckim obozie w Ravensbrück, Autorka ofiarnie opiekowała się swoją młodszą koleżanką. Jednak wskutek zgorszenia lesbijskimi praktykami współwięźniarek dziewczyna nabrała nieufności do niej i nie pozwalała na żadną bliskość.
Podobnie zaczyna dziać się w dzisiejszych czasach. Przyjaźń dwóch dziewczyn, trzymanie się za ręce, czy inne gesty bliskości mają przez kulturę masową dopisany sprośny kontekst. Aktywiści LGBT ze wszystkich sił dążą do tego, aby typowe dla wieku pokwitania sympatie do osób tej samej płci wykorzystać jako pułapkę „orientacji seksualnej”, która przypieczętuje i zdeterminuje wybór drogi życia w dorosłości. Robią to cynicznie i nie licząc się z dobrem osób, które dostały się pod ich wpływ. Nie wspominam już tutaj o kwestiach moralności, czy religii, bo ateistów mało one obchodzą, ale o zwykłym rozsądku. W USA niedawno opublikowano oficjalne dane o chorobach, którymi zagrożone są kobiety uprawiające seks z innymi kobietami. Z kolei masakra w Orlando jest zapowiedzią tego, jak „kochających inaczej” zamierzają traktować wdzierający w świat Zachodu radykalni muzułmanie. To są fakty, których nie można przypisać „homofobicznej narracji”.
Jak zatem ocalić dziewczęce przyjaźnie? Z opisanej wyżej historii widać, że przeciwnik atakuje najwcześniej jak się da. Dlatego budujmy dla naszych dzieci środowiska przyjaciół, do których nie będzie miał wstępu, żyjące blisko Kościoła i tradycyjnych zasad. Nasze stowarzyszenie ma dwie propozycje, z których można skorzystać – organizacji Wędrowników (skauting) i Pomocniczek (wolontariat).
Już od lat 60. lewacy krzyczą: – Ukradniemy wasze dzieci! – Nie pozwólmy im na to.
Maciej