Za rok – znów wrzesień

Zapisane w Konstytucji RP prawo do darmowej edukacji brzmi jak utopia, kiedy przed każdym nowym rokiem szkolnym rodzice wydają na podręczniki swoich dzieci nawet po kilka tysięcy złotych. Wystarczy, że rodzina wychowuje dwoje dzieci uczęszczających do szkoły, by wydatek na podręczniki sięgnął tysiąca złotych. Koszt podręczników dla jednego dziecka nierzadko bywa równy kwocie uznanej przez ustawodawcę za niezbędne minimum zapewniające byt, poniżej której przysługuje zasiłek.

Rodzice w Polsce czują się ubezwłasnowolnieni tym, że muszą płacić za podręczniki, bez nadziei na zatrzymanie bezsensownie galopujących zmian programowych, których natychmiastową konsekwencją są wymiany podręczników. Niestety, rodzice są także pozbawiani możliwości autorytatywnego wychowania młodego pokolenia w poszanowaniu dóbr materialnych – w tym pomocy szkolnych, gdyż wypełnione i „nieważne” już podręczniki trzeba przecież utylizować. Warunki zaczynają dyktować wydawcy, odpowiedzialne za sytuację Ministerstwo gubi się w kolejnych ustawach, co skutkuje niedopracowaniem programów nauczania. Powtarzająca się co roku sytuacja paradoksalnie nie potęguje sprzeciwu rodziców. Jednak powoli wśród europejskich sąsiadów zaczynamy uchodzić za krezusów, których stać na wyrzucanie co roku całych kompletów szkolnych podręczników.

W Stowarzyszeniu Mamy Róży powstał pomysł zainicjowania ogólnopolskiej akcji, w której rodzice będą mogli wypowiedzieć się na temat podręcznikowych absurdów i zaproponować zmiany normalizujące obecny stan rzeczy. Dalekosiężnym celem akcji są reformy systemowe, które wyegzekwują od Państwa odpowiedzialność za decyzje w kwestii edukacji przyszłych pokoleń. Z uwagą chcemy też przyjrzeć się projektowi cyfryzacji polskich szkół oraz e-podrecznikom.

Czy i co nam, rodzicom, uda się w tej kwestii zrobić – nie przewidzimy. Natomiast wychowując odpowiedzialnie nie możemy czekać, aż nasze dzieci rozwiążą ten problem. Jeżeli nie pokażemy młodym pokoleniom, jak wygląda normalność, skąd będą wiedziały, jak ją do niej dążyć? Tymczasem, za rok – znów wrzesień.

Jak się modlić w zgiełku dnia?

– Musiałbym wstawać równo ze słonkiem aby tak się modlić – ten komentarz w forumowym wątku o modlitwach pokazuje, że w rodzinie wielodzietnej, wśród tysiąca spraw, nie jest łatwo odpowiedzieć na wezwanie „Nieustannie się módlcie” (1 Tes 5, 17). A jednak nasze obowiązki stanu nie powinny być wymówką i mając dużą rodzinę tym bardziej powinniśmy starać się znaleźć czas na modlitwę. Jak tego dokonać? Opiszę na własnym przykładzie, z pewnością mocno niedoskonałym.

Moja codzienna modlitwa to przede wszystkim modlitwa w języku łacińskim. Dlaczego taka? Bo łacina to nie tylko znak jedności Kościoła, ale też ogromna spuścizna przeszłych pokoleń, z której można skorzystać. W tym przypadku – przepiękne melodie,  na które można śpiewać na przykład modlitwy Różańca św. Śpiewając jest mi dużo łatwiej skupić myśli i unikać rozproszeń. Ale zacznijmy od początku dnia. Kiedy jadę z dziećmi samochodem, aby porozwozić je po szkołach, wspólnie odmawiamy modlitwy poranne. Każdego dnia inne dziecko odczytuje je z modlitewnika, przestrzegając rytuału, który na tę okoliczność stworzyliśmy. Te modlitwy pozwalają nam „ustawić się do pionu” i przypominają, co powinniśmy w ciągu dnia robić, a czego unikać.

Anioł Pański staram się odmawiać nie tylko w południe, ale też z samego rana (godz. 6) i wieczorem (godz. 18). Śpiewaną wersję można znaleźć tutaj na YouTube. W łacińskiej wersji Różańca św. mam do wyboru dwie melodie dla Pozdrowienia Anielskiego. Jedna jest bardziej marszowa, druga spokojniejsza. Zbieram więc wolne chwile rozrzucone w ciągu dnia i wypełniam je różańcowymi paciorkami. To zaskakujące, jak wiele czasu można poświęcić na modlitwę, jeżeli człowiek nie będzie w tym czasie słuchał radia, rozmawiał przez komórkę, albo… jadł. Jeżeli prowadzę samochód, pozwalam sobie na odrobinę gadżeciarstwa – różańcową aplikację na ajfona. Ma ona tę zaletę, że pozwala zachować swobodę rąk i sama „pamięta”, na której modlitwie się skończyło.

Kiedy jeszcze można się modlić? Naturalnie przed posiłkami. Tutaj także mamy do dyspozycji śpiewaną modlitwę po łacinie, w której prowadzący dialoguje z pozostałymi domownikami.  Na zakończenie dnia pozostaje pacierz wieczorny. Najlepiej wspólny, przy zapalonej świecy, choć nie zawsze tak się udaje.

Maciej

O tym w naszym domu się nie rozmawia

Żyjemy w czasach informacyjnego przesytu. Z prasy, z odbiorników radiowych i telewizyjnych, ze stron internetowych płynie do naszych mózgów papka liter i cyfr, którą chciwie przyswajamy. Tak zostaliśmy nauczeni, od tego się uzależniliśmy. Wydaje się nam, że tak trzeba, a za przejaw autonomii uważamy sam fakt, że decydujemy o wyborze gatunku papki. Chętnie odkręcamy kranik z papką konserwatywną, licząc na to, że będzie ona gatunkowo lepsza od papki liberalnej.

A jednak, choć ingrediencje dodano w różnych proporcjach, to wszędzie pozostają takie same. Cóż z tego, że nie popieramy Marszu Równości tylko się na niego oburzamy, skoro wciąż o Marszu Równości mówimy? Angażując swoje myśli w potępianie nieprawidłowości stajemy się lustrzanym odbiciem tych, którzy je propagują. Nie bez przyczyny Pismo Święte nakazuje nam unikać wszystkiego, co ma pozór zła, a nie ze złem polemizować. Taki bliski kontakt niesie ryzyko, że z czasem stracimy wrażliwość sumienia.

Jak zatem być świadomym odbiorcą mediów? Przede wszystkim przez kontrolę swoich oczu i uszu. Zanim cokolwiek przez nie wpuścimy, zapytajmy się, czy jest to nam potrzebne do zbawienia. Jeżeli nie jest, zasługuje tylko na zwinięcie w kulkę i wrzucenie do wirtualnego śmietnika. Chrońmy nasze domy przed obrzydlistwami obyczajowymi, które starają się nam wepchnąć zarówno ich zwolennicy, jak i przeciwnicy. Te tematy niech nie mają prawa przejść przez próg.

– Skąd zatem zdobędę wiedzę o świecie? – spyta ten i ów czytelnik. Od swoich dzieci, małżonków, przyjaciół, sąsiadów. Bo w naszym prawdziwym życiu dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy, o których próżno szukać informacji w mediach.

Maciej

Przekaż książki Polakom z Kresów

Fundacja “Kresy w potrzebie-Polacy Polakom” wraz z Przyjaciółmi organizuje kolejną zbiórkę książek dla Polaków mieszkających na Kresach.  

Miejsce zbiórki:
Dom Pielgrzyma Amicus
ul. Hozjusza 2
01-565 Warszawa

(książki można przynieść osobiście lub przysłać – z dopiskiem ”książki na Kresy”)

Czas zbiórki: do końca września 2013

Przyjmujemy książki w dobrym stanie, chętnie w twardej oprawie. Czekamy na książki dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Szukamy: klasyki polskiej literatury, też współczesnych powieści i tomików poezji, książek historycznych, wydawnictw albumowych, śpiewników, przewodników po ciekawych miejscach w Polsce, książek religijnych, podręczników (zwłaszcza do j. polskiego, historii, geografii). Naszym Rodakom chętnie zawieziemy płyty CD z polską muzyką, audiobooki, płyty DVD czy edukacyjne gry planszowe.

Już pod koniec września część książek pojedzie z nami na Litwę, pozostałe trafią w październiku
do Polaków mieszkających na Ukrainie i Białorusi. Wkrótce na stronie Fundacji (www.kresywpotrzebie.pl) zamieścimy informacje dotyczące wyjazdu na polskie dożynki do Pikieliszek (Litwa) – serdecznie zapraszamy do towarzyszenia nam. Spotkania z Kresowiakami pozostawiają niezatarty ślad w sercu każdego – zawsze więcej dostajemy, niż dajemy.

Już dziś warto spojrzeć na własną biblioteczkę i powiedzieć o naszej akcji wszędzie, gdzie się tylko da. Nie bądźmy obojętni na często wyrażaną przez Polaków z Kresów prośbę – „Nie zapominajcie o nas. Niech Polska o nas pamięta.” Ta zbiórka może być konkretną odpowiedzią na nią.