Edukacja seksualna – epizod II

Wiele osób słyszało już o promowanym przez platformę Netflix filmie „Cuties” („Gwiazdeczki”), w którym 11-letnie dziewczynki organizują grupę tańca erotycznego. Film pokazuje bunt jednej z nich przeciwko tradycyjnym wartościom obowiązujących w domu rodzinnym. Bunt kończy się przywdzianiem wyzywającego stroju i dołączeniem do innych dzieci kręcących pupami w takt muzyki. Zgodnie z opinią dystrybutora, takie zachowanie świadczy o tym, że w dziewczynce „budzi się kobiecość”.

Warto popatrzeć na ten film w kontekście dyskusji o wprowadzeniu do szkół edukacji seksualnej opartej o tzw. normy WHO. Przedstawione w nim zachowanie jest zwieńczeniem indoktrynacji, której celem jest przekształcenie dzieci w obiekty seksualne. Temu ma służyć nauka masturbacji w przedszkolu, a potem kurs technik seksualnych. 9-latki mają być w stanie wyrażać zgodę na podjęcie współżycia. Ale z kim?

Mało eksponowanym elementem rewolucji seksualnej 1968 roku był postulat zniesienia zakazu seksu z dziećmi. Guru aktywistów, Daniel Cohn-Bendit, opisywał w programie telewizyjnym swoje doznania, gdy małe dziewczynki grzebały mu w rozporku. Uznano, że jeżeli dziecko poddaje się molestowaniu i nie trzeba stosować przemocy, aby wymusić jego uległość, współżycie jest nie tylko akceptowane, ale wręcz pożyteczne. W tym kierunku szły także wnioski niemieckiego seksuologa Helmuta Kentlera. Jego działalność w Berlinie Zachodnim daje pojęcie o potędze mafii pedofilskiej. Kentler, jako biegły sądowy, zapewniał złapanym przez policję pedofilom bezkarność. Dzięki wpływom we władzach miasta doprowadził do wdrożenia oficjalnego programu „resocjalizacji” chłopców upośledzonych i z marginesu społecznego, których przez 30 lat oddawano pod opiekę pedofilom. Helmut Kentler nawet nie próbował ukrywać, że chodzi o stałą dostawę obiektów do molestowania seksualnego.

Kolejny twórca edukacji seksualnej z Niemiec to Uwe Sielert. Wyznawał on parareligijny pogląd o seksualności jako źródle „energii życiowej”, którą należy wyzwalać u dzieci od najmłodszych lat. Głosząc tak bzdurne tezy, dzięki rewolucji seksualnej, Sielert stał się jednym z najbardziej wpływowych naukowców kształtujących niemiecki system wychowania. Wywarł też wielki wpływ na treść norm WHO, które pozwoliły mu oddziaływać na kraje spoza obszaru niemieckojęzycznego.

W materiałach seksedukatorów przywołuje się jeszcze jednego naukowca z kręgu Kentlera – Ernesta Bornemana. Borneman, podobnie jak pozostali, potrafił wyczuć koniunkturę zmian obyczajowych i mimo braku wcześniejszego zainteresowania pracą akademicką stał się filarem niemieckiej seksuologii. Tak jak koledzy wspierał pedofilów, stwierdził m.in. że „każde dziecko ma prawo do odbycia stosunku z dorosłym”. Powtarzał popularną dziś tezę, że edukacja seksualna chroni dzieci przed przemocą seksualną. Dodawał jednak szczerze, że wynika to z tego, że rozbudzone seksualnie dziecko samo wybiera sobie partnera do łóżka.

Okres komunistycznej izolacji pozbawił nas świadomości, że po 1968 roku zachodnie uniwersytety zasiedlili pospolici zboczeńcy, którzy przełożyli swoje chore fantazje na język prac doktorskich. Owoc ich działań przychodzi do nas w postaci filmu o 11-letnich „Gwiazdeczkach”.

Maciej

PS. Po protestach rodziców firma Netflix przeprosiła za… niewłaściwą reklamę filmu.