Tydzień Myśli Braterskiej

Poprzedni tydzień spędziłem na Obozie Rodzinnym Mamy Róży nad jeziorem Komorze koło Czaplinka. To pierwsza edycja nowego projektu naszego stowarzyszenia, w którym rodziny – najczęściej wielodzietne – biwakują razem z dala od cywilizacji, w warunkach obozu harcerskiego, uczestnicząc w codziennych Mszach św. i konferencjach. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę i sądzę, że intencja modlitwy wiernych z ostatniej wspólnej liturgii, abyśmy spotkali się w tym miejscu za rok, wyrażała myśli większości uczestników.

Na rodzinnym obozie harcerskim nie mogło zabraknąć harcerskich mundurów. Zabrali je ze sobą i duzi i mali – członkowie ZHP, ZHR, Kręgu Harcerskiego „Drzewo Pokoju”, Skautów Europy i Wędrowników Mamy Róży. Tworzyliśmy wielobarwną paletę polskiego skautingu. Ta różnorodność prowokowała do pytań, dyskusji, poznawania siebie nawzajem. Jednocześnie, zmagając się codziennie z surowymi warunkami obozu, ze służbą czy przygotowując oprawę Mszy św. odkrywaliśmy łączący nas fundament wartości. To było niezwykłe doświadczenie braterstwa, pozbawione sztuczności i fałszu.

Szczególną wartość tej lekcji widzę w przypadku dzieci, wśród których najczęściej iskrzy, kiedy spotykają się w różnych mundurach. Wiem z wielu rozmów, że te spięcia mogą przybierać formę bardzo nieprzyjemną, kiedy podział „swój – obcy” staje się ważniejszy od wszelkich zasad. Na naszym obozie było inaczej – mundur łączył, a nie dzielił. Dziewczynki, które od rana biegały po lesie w barwach FSE i WMR, siedziały potem nad jeziorem po kąpieli owinięte jednym ręcznikiem. Z kolei harcerze i harcerki budowali razem tratwę i wśród ogólnego śmiechu testowali jej możliwości na wodzie. Bo urodziny gen. Baden-Powella nie muszą trwać tylko jeden dzień w roku.

Maciej